Kiedy byłam dzieckiem, to pamiętam jak z braćmi i kuzynkami bawiliśmy się w sklep. Były tam owoce z ogrodu i marchew, kalarepka, natka z pietruszki. Zabawa była całkiem fajna. Z zakupionego towaru z naszego sklepu trzeba było coś zjeść. skrobaliśmy taką niemytą marchew i każdy zajadał ze smakiem. To samo było z owocami. Żadne z nas nie myślało, żeby myć owoce przed jedzeniem. Nie było takiej potrzeby, bo nie były pryskane. Stare odmiany jabłoni były odporne na szkodniki i choroby. W taki sposób poznałam prawdziwą zdrową żywność.

Teraz, jestem już babcią i dalej uważam, że zdrowa żywność najlepsza jest z własnej działki. Sama uprawiam warzywa, które chcą urosnąć i staram się o nie dbać i nie używać niepotrzebnych oprysków. Jeśli nawet zerwę jabłko, czy truskawkę to wiem, że mogę zjeść prosto z krzaczka i nic mi nie zaszkodzi. Dzieci też tak jedzą, a ja cieszę się, że nie ma z nimi problemu. Są zdrowe, dobrze się uczą i nie potrzebują do szczęścia chipsów, czy coca-coli. Zdrowa żywność to podstawa.